Ku moim oczom ukazała się...Caroline - Była dziewczyna Reus'a.
-Cześć ! -powiedziała.
-Yy cześć? -odparłam niezdecydowanie.
-Możemy pogadać ? Jestem Caro ex twojego chłopaka -odparła.
-Tak jasne wejdź -powiedziała.
Co mnie najbardziej zdziwiło? Ona była w ciąży.
-Słuchaj odpieprz się od Marco my będziemy mieli dziecko i nie chcę abyś ty to zepsuła -powiedziała.
-Co ?! Ale jak to? -pytałam.
-Przepraszam, że psuję związek twój i Marco ale ja go kocham i chcę aby moje dziecko miało ojca. -powiedziała.
-Rozumiem -powiedziałam a w moich oczach zbierały się łzy.
-Usunę się z życia Marco, obiecuję, że już nigdy mnie nie zobaczy -odpowiedziałam.
-Dziękuję -powiedziała.
-Na prawdę przepraszam -oznajmiła.
-Nie masz za co -odparłam.
Gdy tylko wyszła rozpłakałam się jak małe dziecko. Opowiedziałam Luizie o zdarzeniu.
-Musisz się upewnić że to jego dziecko ! -powiedziała.
-Porozmawiam z nim -pobiegłam w kierunku domu Marco.
Biegłam ulicami. Wszędzie widziałam szczęśliwe pary. Ulice stawały się dla mnie coraz to bardziej ponure. Dobiegłam pod jego dom.Zapukałam. Cały czas płakałam.
-Czy to prawda ?! -zapytałam krzykiem.
-Nicci matko! Ale coo ?! -krzyczał.
-Czy ona jest z tobą w ciąży ?! Odpowiadaj do cholery -krzyczałam.
-Chyba..tak -powiedział smutny.
-Znikam z twojego życia ! Na zawsze ! -płakałam jak nienormalna.
Pobiegłam do domu, spakowałam się i zadzwoniłam na lotnisko. Wylatuję jutro z samego rana do Polski.Nigdy więcej tutaj nie zagoszczę.
~Nad ranem
Pożegnałam się z przyjaciółką było jej bardzo ciężko. Teraz jestem już w samolocie.
-Proszę zapiąć pasy ! Lądujemy -usłyszałam głos Stewardessy.
Jestem w Warszawie ! Muszę znaleźć jakieś lokum. Nie wrócę do rodziców. Zatrzymam się u Klaudii mojej kuzynki potem pomyślę nad mieszkaniem.
-Hej kochana -otwarła mi drzwi.
-Witaj ! -odpowiedziałam.
Opowiedziałam jej wszystko a ona mnie przytuliła.
~4 dni później
Nie mogę się pogodzić z tym że nie jestem z kimś kogo kocham. Nocami i dniami tylko płaczę.
-Idziemy na zakupy -powiedziała Klaudia.
-Nigdzie nie mam ochoty iść -odparłam ponuro.
-Idziemy i kropka bo wyrzucę Cię z mieszkania -zagroziła.
-Okej chodź -powiedziałam znudzona.
-Zaraz zaraz przebieraj się ! -powiedziała.
-A czemu ? -pytałam.
-Bo wyglądasz jak półtorej nieszczęścia ! -odparła.
Miała rację ubierałam jakieś szare i ponure ciuchy.
Ubrałam inne rzeczy i wyszłyśmy na zakupy.
~7 miesięcy później
Minęło już 7 miesięcy. Od tamtej pory nie kontaktowałam się z Marco. Kilkanaście razy dzwonił, pisał ale ja nie odbierałam. Nie dawałam znaku życia .Siedziałam na facebooku i czytałam posty. Nagle zobaczyłam post: '' MATKA DZIECKA MARCO REUSA NIE ŻYJE " szybko go otworzyłam. '' Caroline Kisch nie żyje, co prawda nie była ani żoną ani narzeczoną a nawet nie dziewczyną znanego piłkarza Marco Reusa ale była matką jego dziecka. Wczoraj około godziny 10:00 miała wypadek. Zginęła na miejscu. Teraz Reus został z dzieckiem sam. " Było mi bardzo przykro. Nie była złą dziewczyną. Myślałam aby pojechać do Reus'a i jadę. Ubrałam się spakowałam i pojechałam na lotnisko.
~3 godziny później
Stoję pod jego domem. Zapukałam. Nagle w progu ukazał się Marco z małą dziewczynką na rękach. Z oka popłynęła mi łza. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Nicola ?! -zapytał nie dowierzając.
-To twoje dziecko ? -zapytałam.
-Tak..-odparł.
-Jak ma na imię ? -pytałam.
-Ann -odparł. -Wejdź.
Weszłam do jego domu. Wszystko było takie samo jak 7 miesięcy temu. Tylko jeden pokój więcej dla Ann.Marco był taki zagubiony.
-Pewnie dowiedziałaś się co się stało ? -zapytał smutno.
-Tak..
-Nie potrzebuję litości ! Dam sobie radę..-odparł.
-Myślisz że przyjechałam tu z litości ? -pytałam.
-A dlaczego niby ?
-Bo Cię kocham! -krzyknęłam z płaczem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz